Kolejne wyzwanie za mną!
Zimowy Baran Ultra Race na Baranią Górę 25,7 km
Piękna pogoda i widoki!
I niezła adrenalina na trawersie – stromo, oblodzone i chwilami tak wąsko ze tylko na szerokość stopy – a ja bez raczków No działo się!
Tym razem bieg zimowy, gdzie jak nigdy przedtem na żadnym biegu potrzebowałam być wsparciem dla samej siebie. Ten stromy, oblodzony i wąski trawers to było wielkie zetknięcie się z moim lękiem. Mam lęk wysokości i wrażenie zaburzenia równowagi, czasem wręcz mdłości, kiedy mam wejść na cokolwiek co nie ma barierek, albo jest prześwitujące czy ażurowe…. Kto doświadcza podobnych lęków, wie o czym mówię
A tu musiałam iść naprzód mimo wysokości i oblodzonej wąskiej stromizny. Dobrze było mieć w zanadrzu te najprostsze, a zarazem najskuteczniejsze sposoby na skupienie i uspokojenie. Wspierający dialog wewnętrzny, uwaga na oddechu, mantrowanie, perspektywa najbliższego kroku, nie dalej. Cały czas powtarzałam sobie: wdech i wydech Martuś; jesteś bezpieczna; teraz prawa noga bada, gdzie może stabilnie stanąć, a teraz lewa noga; krok po kroku kochana, masz czas; weź wdech i z wydechem znów kolejny krok.
I tak przeszłam te najgorsze 100 metrów, uff…
A dziś w górach, na drugi dzień po tym doświadczeniu, zauważyłam, ze boję się takich miejsc o wiele mniej. Bardzo mnie to cieszy
Fakt, dziś na podejściu z łańcuchem mój lęk mnie pokonał i zrobiłam odwrót ale już wiem, ze kolejny raz się uda.
0:09 / 0:21