Lubię, kiedy coś ma dla mnie głęboki sens. Kiedy wszystkie elementy się ze sobą łączą w całość i dają wszechstronne, holistyczne spojrzenie na człowieka.
Dlatego praca terapeutyczna czy coachingowa musi dla mnie łączyć elementy poznawcze, emocjonalne ale też fizjologiczne/biologiczne i często te dotyczące duszy. Umysł, ciało, emocje i duchowość – razem. To mi pasuje 🙂
Od lat z zapałem zgłębiam neurobiologię i przekładam ją sobie na to, co można zaobserwować w różnych podejściach terapeutycznych, pracy z ciałem, tradycyjnej wiedzy i praktykach Wschodu, metodach oddechowych, pracy ze świadomością i możliwościami naszego mózgu. W wielu wypadkach jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo jest to spójne z najnowszą wiedzą – choć zdarza się też, że nie jest 🙂 Znajduję wiele inspiracji do zastosowania w pracy ze sobą i z klientami, dokładając kolejne cząstki do większej całości. Fascynuje mnie to!
Bardzo odpowiada mi teoria poliwagalna Stephena Porgesa, ponieważ od lat widzę jej bezpośrednie przełożenie na budowanie jakości życia. Myślę, że samo zobaczenie i zrozumienie tego, jak funkcjonujemy i jaki mamy przeważający wzorzec reakcji układu nerwowego, może nam pomóc w podjęciu kroków ku zmianie. Autonomiczny układ nerwowy, a szczególnie nerw błędny to kopalnia możliwości i pomysłów wspierających głębokie procesy w pracy terapeutycznej. Pracując nad elastycznością naszego układu nerwowego, regulacją pobudzenia i aktywnością nerwu błędnego brzusznego tworzymy warunki do lepszego samopoczucia, dobrostanu i przeżywania szczęścia, budujemy też rezyliencję.
Dlaczego? A dlatego, że autonomiczny układ nerwowy jest niczym całodobowy monitoring, cały czas szuka odpowiedzi na pytanie: Jak się masz teraz? Jak się teraz czujesz? Czy to bezpieczne? Wykorzystuje w tym celu neurocepcję, czyli przetwarzanie informacji dotyczących bezpieczeństwa, niebezpieczeństwa i zagrożenia życia, bez udziału naszej świadomości. Zanim mózg będzie mógł przetworzyć informacje, reakcja już dawno nastąpi – neurocepcja wyprzedza percepcję, dlatego tak ważna jest praca z ciałem, oddechem, regulowaniem pobudzenia, dbanie o bezpieczne środowisko wewnętrzne i zewnętrzne, więzi i relacje.
Autonomiczny układ nerwowy służy nam do tego, by przetrwać, przeżyć i robi wszystko, co według niego konieczne, by to się udało. I każdy z nas robi co może, na miarę swoich możliwości, przy użyciu dostępnych mu narzędzi. W swoim repertuarze reakcji na zagrożenie ma 3 reakcje: walka, ucieczka lub zamrożenie, czyli 3 F: Fight, Flight, Freeze. Ma do tego dwie główne części: układ współczulny (sympatyczny) i przywspółczulny (parasympatyczny). Kiedy pojawia się zagrożenie, układ współczulny reaguje wyrzutem adrenaliny, by zmobilizować organizm do reakcji walki lub ucieczki – czyli dwie reakcje z naszych trzech F. Jeśli to nie wystarczy i problem nie jest rozwiązany, uruchamiany jest kortyzol, by podtrzymać reakcję na zagrożenie/ stres i dalej działać. Ciekawie przedstawia się układ przywspółczulny, bo tu właśnie największe znaczenie ma nerw błędny (X nerw czaszkowy), rozgałęziony, biegnący od czaszki aż głęboko do trzewi. Wspaniałe jest w nim to, że komunikuje mózg i ciało w obu kierunkach. Na wysokości przepony dzieli się na 2 szlaki: grzbietowy i brzuszny. Dlatego mówimy o poliwagalnej teorii budowy układu nerwowego. Powyżej przepony funkcję regulacyjną sprawuje nerw błędny brzuszny, mający wpływ na tętno, oddech, a poprzez nerwy czaszkowe na zaangażowanie społeczne. Kiedy on decyduje o reakcjach, jesteśmy w stanie bezpieczeństwa, poczucia wyregulowania i równowagi, chcemy mieć kontakt i połączenie z ludźmi, pragniemy relacji i dostrojenia z innymi, zapewnia nam zdrowie i regenerację. Poniżej przepony króluje nerw błędny grzbietowy, a zależy od niego funkcjonowanie naszych trzewi, szczególnie trawienie. Kiedy on włącza się do działania w reakcji na zagrożenie, oznacza to, że wszelkie inne strategie zawiodły i pozostaje nam jedynie zamrożenie / zamarcie, a w sensie psychicznym dysocjacja, zapadnięcie się, odcięcie od więzi, depresja – czyli trzecia reakcja z naszych trzech F.
Co z tego wynika i jak możemy tę wiedzę praktycznie przełożyć na pracę ze sobą i z klientami?
Deb Dana, psychoterapeutka pracująca w nurcie teorii poliwagalnej, sugeruje, by spojrzeć na każde zachowanie czy działanie przez pryzmat dążenia do bezpieczeństwa, traktując je jako sposoby adaptacji naszego układu nerwowego. Zależnie od naszych różnic indywidualnych, genów i wrodzonych chorób, doświadczeń życiowych, tworzenia pierwszych więzi i stanu naszego organizmu możemy wykształcić tendencję do częstszego / łatwiejszego korzystania z układu bezpieczeństwa (nerw błędny brzuszny), układu czujnego na niebezpieczeństwo (układ współczulny) i układu reagującego na śmiertelne niebezpieczeństwo (nerw błędny grzbietowy). Dzieje się tak za sprawą sprawności i efektywności działania hamulca wagalnego, który umożliwia elastyczne działanie naszego układu nerwowego zależnie od potrzeby. Kiedy jesteśmy bezpieczni, hamulec wagalny jest zaciągnięty i naszym organizmem zawiaduje nerw błędny brzuszny. Kiedy pojawia się coś potencjalnie zagrażającego, hamulec wagalny poluzowuje się i jest moment na zbadanie sytuacji, a jeśli dzieje się coś ewidentnie niebezpiecznego, hamulec puszcza całkowicie i pałeczkę przejmuje układ współczulny. Kiedy mobilizacja do działania załatwi sprawę, znów można zaciągnąć hamulec i wrócić do stanu bezpiecznego, uregulowanego. Kłopot pojawia się wtedy, gdy hamulec źle działa – może się okazać, że wtedy żyjemy między ciągłym stresowym pobudzeniem, a zupełnym zamarciem i wycofaniem, nie mając prawie dostępu do stanu bezpiecznego.
Tworzymy nawykowe wzorce reakcji, charakteryzujące nasz profil neuronalny. Zatem bardzo ważnym aspektem pracy terapeutycznej jest rozpoznanie swoich typowych reakcji i włączenie działań i praktyk mających na celu zmianę w obszarze wzorca neurocepcji. Chodzi o to, by możliwie adekwatnie i sensownie reagować na sygnały wewnętrzne i zewnętrzne, zamiast uogólnionej automatycznej / nawykowej reakcji. Neurocepcja braku bezpieczeństwa ogranicza nas do strategii mobilizacyjnych lub unieruchamiających, a to zawsze skutkuje zerwaniem połączenia z innymi i zawężeniem perspektywy. Czasem konieczne jest korzystanie z tych funkcji, jednakże przykładowo przewlekły chroniczny stres (stale zmobilizowany układ współczulny) czy depresja (nerw błędny grzbietowy) oznaczają, że jesteśmy w pułapce szamocąc się między pobudzeniem, a zamarciem, co jest między innymi wynikiem odbierania naszej rzeczywistości jako stale zagrażającej. A ważne jest, by regulować się do uspokojenia, włączając hamulec wagalny i bazując na neurocepcji bezpieczeństwa. Dopiero wtedy możliwe jest bycie w połączeniu, zaangażowaniu społecznym, poczuciu przynależności, więzi. Mamy dostęp do całego spektrum przeżyć, doświadczeń i emocji, bo nie ogranicza nam się pole widzenia. Możemy doświadczać spokoju, dobra, współczucia, radości, zadowolenia i dobrostanu.
Co to oznacza?
Bardzo dobra wiadomość jest taka, że układ nerwowy ewoluuje pod wpływem doświadczeń i można go uregulować. Widzę, jak kluczowe jest uaktywnianie nerwu błędnego brzusznego (neurocepcja bezpieczeństwa) i odwrażliwianie neurocepcji zagrożenia. Po pierwsze ciało, zmysły, oddech. Pracuję z oddechem, by był wspierający w sposób, jaki jest potrzebny: i do mobilizacji, i do regulacji i uwolnienia napięcia. Podążam za świadomością ciała i jego reakcji, praktyką jogi i ćwiczeniami rozciągającymi, odprężającymi i gruntującymi. Pokazuję ważność samouspokajającego dotyku, delikatnej stymulacji nerwów czaszkowych np. poprzez masaż olejkami, skupiania uwagi na dźwiękach, orientowania się w przestrzeni, czyli zauważania, co jest i skupiania się na tym, co bezpieczne. Uczę kotwiczenia dobrych doświadczeń w ciele, by wzmacniać nowe ścieżki neuronalne. Mówię też o znaczeniu bycia w tu i teraz, zatrzymywaniu się w doświadczaniu chwili. Po drugie, włączenie świadomości. Pokazanie, jak kierować uwagą, selekcjonować bodźce, nazywać to, co się dzieje, przybierać pozycję obserwatora. Budowanie umiejętności zrobienia pauzy i sprawdzenia otoczenia i swego wnętrza pod kątem bezpieczeństwa, a także świadome przywoływanie pamięci takich stanów. Zwrócenie uwagi na swoje nawyki widzenia świata przez pryzmat zagrożenia i wchodzenia w nieadaptacyjne zachowania. Pomocne jest pisanie, przetwarzanie swojego doświadczenia w słowa, co przynosi ulgę i pozwala odpuścić napięcie. Pisanie jest też szczególnie pomocne, gdy chodzi o praktykę wdzięczności – zauważania i doceniania nawet niewielkich chwil, które są wystarczająco dobre, co powoduje zmianę kierunku uwagi, typowo zorientowanej na problem i brak, oraz poszerzanie swoich zasobów. Włączenie przyjaznego dialogu wewnętrznego i wyłączanie krytyka wewnętrznego sprawia, że stajemy się bardziej przyjaźnie nastawienie do siebie i świata. To wszystko pomaga nam ćwiczyć hamulec wagalny i częstsze wchodzenie w stan nerwu błędnego brzusznego, bezpiecznego. A im więcej bezpieczeństwa, tym więcej bezpieczeństwa 🙂
Można powiedzieć, że praca obejmująca całość doświadczenia człowieka, we wszystkich jego wymiarach umożliwia skorzystanie ze wszystkich dostępnych sposobów i zasobów. Przez ciało wpływamy na emocje i umysł, a przez ścieżki poznawcze i duchowe na doświadczanie siebie i świata, i kotwiczenie tego, co wspierające. Dzięki temu, pod wpływem pozytywnych dla nas doświadczeń, następuje stopniowa zmiana narracji o sobie i swoim miejscu w świecie, zwiększając dostęp do szczęścia i dobrostanu. Czego sobie i Wam życzę 🙂